W związku z dyskusją o patronie ul.Michałowicza pytacie nas Państwo, kto zacz ów Michałowicz. Z pomocą przyszedł nasz sąsiad historyk Jerzy Halbersztadt. Oto co pisze o profesorze Mieczysławie Michałowiczu.
Pomijając już to, że nikomu jakakolwiek zmiana w tym miejscu nie jest potrzebna, branie prof. Michałowicza na celownik zmian "dekomunizacyjnych" przez p. Zadrożnego jest zupełnie absurdalne. Michałowicz to przede wszystkim wspaniały lekarz, jeden z najsłynniejszych pediatrów swoich czasów, znany powszechnie jako człowiek dobry i ofiarny, cieszący się wielkim szacunkiem współczesnych. To człowiek formatu Kotarbińskiego, Tatarkiewicza, czy Pieńkowskiego. W roku 1930/31 wybrany rektorem Uniwersytetu Warszawskiego, potem prorektor i członek Senatu UW.
Politycznie za młodu związany z PPS, tak jak Piłsudski (brał zresztą jako lekarz aktywny udział w zorganizowaniu w 1901 roku ucieczki Piłsudskiego ze szpitala psychiatrycznego w Petersburgu). W 1908 r. uwięziony i skazany przez sąd carski na 5 lat zesłania, ostatecznie wypędzony za granicę, pracował w Wiedniu i Galicji. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości natychmiast wstąpił do wojska i od listopada 1918 do sierpnia 1919 roku i w czasie wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku, będąc oficerem WP w stopniu pułkownika był ordynatorem oddziału chorób wewnętrznych wojskowego Szpitala Ujazdowskiego, a więc głównego szpitala wojskowego w Polsce. Potem przez wiele lat kojarzony z lewicą sanacyjną, ale politycznie nieaktywny, wieloletni prezes Polskiego Komitetu Opieki nad Matką i Dzieckiem. Był także lekarzem córek Piłsudskiego.
Po jego śmierci, gdy obóz rządzący zaczął ulegać wpływom totalitarnym i nacjonalistycznym, przystąpił do organizowania opozycyjnego wtedy Stronnictwa Demokratycznego. W czasie wojny, razem z PPS oraz Stronnictwami Ludowym i Narodowym należał do organizatorów Polskiego Państwa Podziemnego. Aresztowany w listopadzie 1942 roku, spędził 2.5 roku na Pawiaku, i w obozach koncentracyjnych Majdanek i Gross-Rosen. W 1945 r., po utworzeniu Rządu Jedności Narodowej, przystąpił obok Mikołajczyka , Stanisława Grabskiego i innych do KRN. Do 1949 roku był prezesem Stronnictwa Demokratycznego, potem został honorowo usunięty (miał już wtedy 73 lata). Do śmierci w 1965 roku był lekarzem i profesorem, a przede wszystkim Autorytetem.
Nie wiem jak to się stało, że został patronem ulicy na naszym osiedlu, ale gdy myślę o jego życiorysie, to mogę tylko zastanawiać się, co kieruje p. Zadrożnym: ignorancja, czy brak rozsądku?